Z zakupionych wcześniej składników, Shatle ugotowała obiad - spaghetti. Do posiłku: szklanka wody, kawałek bagietki i ser żółty do posypania. Kiedy spróbowałem - oniemiałem. Najlepsza potrawa jaką kiedykolwiek w całym moim życiu próbowałem. Po obiedzie pozmywała naczynia i poszła do dużego pokoju. Na stole miała rozłożoną dużą mapę świata i jakieś inne kartki. Mapa była cała pokreślona. Shatle spokojnie siedziała na krześle i coś zaznaczała.
- Co robisz? - spytałem stojąc tuż nad nią.
- Ja? ... - nastała cisza - ... nic. - odpowiedziała zamyślona, głęboko wpatrując się w mapę.
Dwugodzinną ciszę przerwała agentka M dzwoniąc na mój telefon.
- Gdzie jesteś?
- W domu Shatle.
- Dobrze. Czy Shatle słyszy naszą rozmowę?
- Nie.
- A jak daleko jest od ciebie?
- Jest blisko mnie jeżeli o to pytasz. Ale myślę że nie nic nie słyszy.
- U niej nigdy nie wiadomo... a co robi?
- Patrzy na mapę świata.
- Aha. Czyli faktycznie nic nie słyszy. Dobrze. Mam dla ciebie wieści. Jakie? Sam zadecydujesz. Dzień przed waszym powrotem z urlopu musisz się pojawić na bankiecie. Maxim Black i jego koledzy będą wśród gości. Będzie to jedyna opcja zdobycia kodu dostępu do [...]. W każdym bądź razie... idąc na bankiet, Shatle będzie musiała zostać sama w domu. Nikogo do niej nie wyślę. Twoim zadaniem będzie: po pierwsze, nic jej o tym nie mówić do momentu, godziny przed twoim wyjściem na bankiet. Drugie: wpłyń na nią jak się tylko da, tak abyśmy byli pewni, że podczas jej samodzielnego pobytu w domu, nigdzie nie ucieknie i nie zrobi niczego głupiego.
- Zrobię, co będzie trzeba.
- Dobrze. A jak twoje pozostałe misje?
- Jeżeli chodzi o "wilki" na razie nic, ale to się jeszcze zmieni.
- A jej samopoczucie?
- Myślę że dobre.
Wciągu całego dnia raczej się nic nie działo. Shatle przy mapie, Shatle zmieniająca płytę w radiu, Shatle tańcząca w tajemniczym pokoju, Shatle przy mapie, Shatle robiąca kolacje, Shatle jedząca kolację, Shatle siedząca przy mapie, Shatle siedząca na sofie, popijająca fioletowym trunkiem, wpatrująca się w telewizor, Shatle czytająca książkę, Shatle biorąca leki, Shatle patrząca na mapę...
Ja w
tym czasie sobie spokojnie czytałem „moje” dzieła, w większości
melancholijne. Po jakimś czasie, odezwała się.
-Pościelę
ci w gościnnym. Nie będziesz miał z tym żadnych problemów?
-Nie....
-Ok.
Jak tylko pościelę i się umyję to łazienka będzie wolna.
Skinąłem
głową że rozumiem. Jak tu tego nie odebrać w ten sposób? Ona po
prostu mnie kusiła. No jak tu się tu temu nie oprzeć? Kiedy wyszła
z łazienki wyglądała przepięknie. Miała na sobie
półprzeźroczystą białą halkę, która kończyła się w połowie
jej uda. Dekolt był ozdobiony czarną koronką. Tuż pod nią
znajdowała się podwójna halka, przez którą się nic nie
przebijało. Shatle weszła do kuchni i nalała sobie do kieliszka
białego wina. Zanim wypiła, uniosła kieliszek do góry, jakby
chciała wznieść toast. Zrobiła łyk. Przyłożyła kieliszek do
czoła i spojrzała za okno.
<<>>>
-Psssst...
Shatle... on tu idzie.... i on chyba chce...
-Tak,
wiem Hidi co on chce...- dyskretnie ze sobą szeptałyśmy.
-I co
zrobisz?
-Hidi
japa... on tu jest...
Do
kuchni wszedł półnagi James. O kurde!! Gdybyście widziały jego
klatę... cholera... sama bym przeleciała... och jak tej durnej
Shatle zazdroszczę... O czymś tam porozmawiali... prawił jej pewnie komplementy...
Shatle siedziała na blacie kuchennym a James stał tuż przed nią. Po krótkiej chwili przyłożył swoją prawą rękę do jej włosów... O kurde... zaczyna się... muszę to zobaczyć... :D Poprawił jej pasemko włosów. Oooooo.... O, tak... lewa ręka Jamesa znalazła się na jej udzie.
<<>>>
Miała delikatną, chłodną i gładką skórę. Poczułem jej zapach. Był jak lawenda i jaśmin. Zbliżała się coraz bliżej mnie. Odłożyła kieliszek i chwyciła dłonią blat. Im bliżej mnie była, tym bardziej skupiałem się na jej zapachu niż na mojej misji. "James, "wilki" pamiętaj...". Poczułem jej dłoń na mym ramieniu. Dłoń w przeciwieństwie do ud była ciepła... ale co to? .. jej uda zaczęły się robić coraz cieplejsze... zapach zaczął być coraz mocniejszy. Poczułem jej usta na na moim policzku. Zbliżały się do ucha...
<<>>>
Co do jasnej cholery ona robi?! Nie poznaję jej?!
<<>>>
Jej druga ręka znalazła się na moim drugim barku. W tle wciąż leciał utwór Adriana von Zieglera. Jej usta się otworzyły.
- Idź spać - powiedziała poirytowana. Przesunęła mnie, uzupełniła sobie kieliszek i wyszła z pokoju.
Shatle siedziała na blacie kuchennym a James stał tuż przed nią. Po krótkiej chwili przyłożył swoją prawą rękę do jej włosów... O kurde... zaczyna się... muszę to zobaczyć... :D Poprawił jej pasemko włosów. Oooooo.... O, tak... lewa ręka Jamesa znalazła się na jej udzie.
<<>>>
Miała delikatną, chłodną i gładką skórę. Poczułem jej zapach. Był jak lawenda i jaśmin. Zbliżała się coraz bliżej mnie. Odłożyła kieliszek i chwyciła dłonią blat. Im bliżej mnie była, tym bardziej skupiałem się na jej zapachu niż na mojej misji. "James, "wilki" pamiętaj...". Poczułem jej dłoń na mym ramieniu. Dłoń w przeciwieństwie do ud była ciepła... ale co to? .. jej uda zaczęły się robić coraz cieplejsze... zapach zaczął być coraz mocniejszy. Poczułem jej usta na na moim policzku. Zbliżały się do ucha...
<<>>>
Co do jasnej cholery ona robi?! Nie poznaję jej?!
<<>>>
Jej druga ręka znalazła się na moim drugim barku. W tle wciąż leciał utwór Adriana von Zieglera. Jej usta się otworzyły.
- Idź spać - powiedziała poirytowana. Przesunęła mnie, uzupełniła sobie kieliszek i wyszła z pokoju.
<<>>>
NO! Już myślałam że jest chora czy coś...
<<>>>
Kolejne dni mijały spokojnie: chodziła później ode mnie spać, rano wstawała żeby pobiegać (ja z nią) (nigdzie nie mogła wychodzić beze mnie), siedziała przy mapie, słuchała muzyki, tańczyła, ćwiczyła ze mną i jej ulubionym zajęciem okazało się patrzenie za okno z kieliszkiem w ręku. Moja misja co do "wilków" nie udawała mi się. Sposób wydobywania informacji, któremu każda kobieta się poddaje i mówi wszystko jest miłość, a konkretniej sex... próbowałem 2 razy i za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Szperanie w szufladach, dokładne przeglądanie zapisków, telefonu też nic nie dawało. Nie miała tam niczego o "wilkach"... żadnych podejrzanych rzeczy. Trudno... została mi jedyna opcja: zapytać wprost. Za cztery dni mieliśmy wracać. Za trzy dni miałem iść na bankiet.
Shatle siedziała spokojnie na sofie, otulona kocem, patrzyła pustym wzrokiem w podłogę. Włączyłem dyktafon. Odsunąłem krzesło od stołu i ustawiłem je przed nią. Usiadłem na nim i zacząłem:
- Shatle?
- ... eeee.. tak?
- Mało o sobie wiemy. Skoro mamy ze sobą pracować dobrze by było wiedzieć coś o sobie.
- Mhhm... słusznie. Kto zaczyna?
- Może ty. Sam nie wiem co mógłbym ci o sobie opowiedzieć.
- Ok. Tylko nie wiem ci o mnie Lucas nagadał...
- Czekaj.. skąd wiesz..?
- Uważasz mnie za durną? To było oczywiste.
- Powiedział dużo rzeczy, z którymi się nie zgodzę - po tych słowach się uśmiechnęła - Nawet jeżeli coś mi powiedział, to i tak wolałbym twoją wersję.
- Dobrze... to zacznijmy od początku. Dawno, dawno temu za górami, za lasami... czy jakoś tak... jak już pewnie wiesz należałam do tej...
- "Wilków"?
- Kogo? - znów się uśmiechnęła - a.. tak.. "WILKÓW"... byliśmy źli i robiliśmy złe rzeczy. Pewnego dnia zemdlałam a nikt z ... "wilków" tego nie zauważył. Zostałam znaleziona przez policję. Wsadzali mnie do kicia, uciekałam, próbowali mnie zabić, nie wychodziło im... itd. Oczywiście moi przyjaciele sobie zwiali z domu a wszystkie tajne szyfry i skrytki, itp zniknęły... Raz policja złapała mnie i dała mi do wyboru. "Masz dobry talent więc byli byśmy zaszczyceni gdybyś mogła stać się jedną nas" "Śmierć albo my". Jak myślisz co wybrałam?
- Policję?
- Ty se chyba żartujesz... Jasne że nie! Właśnie mnie uraziłeś... No na logikę... należałam do najgorszych, najtrudniejszych do znalezienia, najokrutniejszych z wszystkich grup gangsterskich. Byłam jak najbardziej przeciw policji. I ty myślisz że tak o bym sobie stchórzyła i wybrała gliny? NIE. Wybrałam śmierć. Jak w jakimś komiksie z broni wyskoczyła chorągiewka z napisem "PIF PAF", po zobaczeniu tego usłyszałam coś w stylu "Sorry nie obchodzi nas twoje zdanie i tak będziesz jedną z nas". Dopiero po tych słowach skindzioliłam. Potem znaleźli emulsję, ogarnęli że działa na mnie, tylko na mnie.
- Wybacz że przerwę, ale co czujesz podczas bycia w emulsji?
- Wchodząc w stan? ból, duszę się, jest mi zimno a za chwilę gorąco, czuję jakby mi odrywano kończyny, tracę w nich czucie, nic nie widzę, znów się duszę, czuję jakby mi się skóra kurczyła, pękała. Potem jak mrugnięcie oczu, już wychodzę ze stanu. Wszystko co czułam jakby się sprawdzało. Jestem słaba, a skóra, która mi już wcześniej pękła zaczyna krwawić. Wracając do tematu... Potem mnie wsadzali, wyciągali... nie potrafili się ogarnąć... skomplikowane, zawiłe i nieprzyjemne. Zbyt krótko się znamy abyś wszystko wiedział. Kiedyś mnie wypuścili ze słoika i zaprowadzili do pewnej sali. W środku czekał na mnie nowy dyrektor CIA. W życiu kolesia nie widziałam ale trochę mi świata umknęło przez emulsję. Napisaliśmy dłuuugi, dłuuugi kontrakt. Było tam napisane na przykład: "wykonam ileś tam set tysięcy misji", "odbędę 5 lat za biurkiem", "wczepią mi mikrofon, słuchawkę" , itd. W zamian moje winy zostaną odkupione, ja będę wolna a "wilkom" dadzą spokój. To tylko drobna część warunków. Poszłam na tą operację. Wczepili mi co mieli ale jakiś koleś, któremu kiedyś tam zamordowałam córkę zaczął się mną bawić. Sprawdzał na przykład jak się moje ciało zachowa z bąbelkiem powietrza w moim krwiobiegu, a może pozmienia mi właściwości żołądka... ta... można by wymieniać i wymieniać... dalej.... spędziłam te cholerne 5 lat za biurkiem. Potem 2 lata w terenie z ochroniarzami i innymi ścierwami... aż w końcu trafiłam na moją pierwszą misję. Pierwszą mam na myśli samodzielną i oficjalną. Poszłam sobie, odwaliłam pół roboty, spotkałam ciebie i wróciłam do słoika. Resztę historii znasz. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć?
- "broń 103"?
- 2 lata w terenie. Byłam ich tajną bronią. Wiedziałam wszystko.... no 99% o przestępcach, gangsterach, ich technikach oraz o sposobach zwalczania ich. Oczywiście to że byłam ich "bronią" to nie znaczy że chętnie pomagałam. 103 to po prostu kolejny numer tajnej broni. Numer 100 ma emulsja, słoik i te durne bazuki.
- To niekulturalnie, ale muszę spytać: 004? Jakie wspomnienia.
- Wspomnienia? Nieciekawe i niefajne. Na razie tylko tyle ci mogę powiedzieć. Teraz ty... A! i jeszcze jedno. Muszę cię zmartwić. Jeżeli chodzi o twoją misję co do "wilków", to niestety ale będziesz musiał przekazać EmMie, że misja zakończyła się niepowodzeniem. Ale wracając...
-Jakiej misji? - zapytałem, po czym ona się zaśmiała.
- Oj... to my się chyba nie znamy. Mnie jest ... hm... bardzo,bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo trudno okłamać . Kontynuuj.
Po tej jakże ciekawej rozmowie Shatle poszła się myć. Wszystko było jak zwykle... po za jedną rzeczą...
<<>>>
James poszedł się myć. Czy dałam mu wyraźnie znać o tym, że nie pisnę ani słowa o nich? Hmmm... No nic. Zadzwoniła EmMa.
- Shatle?
- Hai?
- Jak się czujesz? Dba on o ciebie?
- Moje samopoczucie? W miarę ok. Bywało gorzej... chociaż super świetnie nie jest. On? Ok. Tylko ma z tym mały problem.
- Jaki?
- Ktoś, nie powiem kto, kazał mu ze mnie wyciągnąć informacje na temat "wilków".
- Powiedział ci?
-Czy ty wiesz co i o kim to powiedziałaś?! James jest mądrym, porządnym i TAJNYM agentem. Nie pracuje pierwszy tydzień. Oczywiście że mi nie powiedział. Domyśliłam się. To jest typowe w twoim stylu. Cały ten urlop jest w twoim stylu. No... ale w każdym razie. Do rzeczy.
- Zadzwoniłam do ciebie aby się dowiedzieć co u ciebie. Ale... przy okazji. Jutro James przekaże ci ważną informację. Możesz teraz sprawdzić czy nie kłamię. Hidi to samo. To co on powie to będzie najszczersza prawda.
- Ok.
- Jak ze sweap night?
- Było wczoraj ale wszystko ok. James się nawet nie obudził..No nic. Muszę kończyć. James już się wymył.
Nalałam sobie napój do kieliszka i spojrzałam za okno. James już chyba poszedł spać. Ok. Mogę zacząć...
<<>>>
Dzisiaj nie poszedłem spać o tej godzinie co zwykle. Postanowiłem że zobaczę co ona tak długo robi. Przez godzinę wciąż świeciło się światło. Potem przeszła się po apartamencie i zaczęła gasić wszystkie światła. Weszła do mojego pokoju. Zamknąłem oczy i udawałem że śpię. Shatle uchyliła okno i stanęła tuż przed krzesłem na którym miałem powieszony garnitur. Przykucnęła i obydwiema rękami chwyciła moje ubranie. Powąchała, przytuliła, spojrzała na mnie i pod nosem powiedziała "James". Wstała i wyszła. Potem była cisza. Po 2 godzinach postanowiłem się przejść po domu. Wstałem najciszej jak się tylko dało i wyszedłem z pokoju. Korytarz był ciemny i pusty. Doszedłem do kuchni. Również była pusta, ale światło księżycowe, które wpadało do kuchni przez okno rozjaśniało pokój. Skierowałem się ku sypialni Shatle. Całe szczęście, że w ostatnim momencie się zatrzymałem. Zobaczyłem Shatle, która siedziała na parapecie i wpatrywała się w okno. Postanowiłem nic nie mówić. Shatle przez całą noc nie spała. Jedyne co robiła to zmieniała pozycję z siedzącej na stojącą i odwrotnie. Dopiero ok. godziny 3.30 weszła do łóżka. Kolejną rzeczą, która mnie zdziwiła było to że... Shatle sama spała na dwuosobowym łóżku, ale leżała na nim jakby robiła miejsce dla kogoś... leżała z brzegu... jedyne co wykraczało poza jej połowę łózka była jej ręka. O 4.40 znów pojawił się jakiś ruch. Ręka, która leżała koło poduszki po "nie jej stronie" się zwinęła w zamkniętą pięść. Następnie dłoń się rozluźniła i zaczęła machać ręką po prześcieradle i pod kołdrą jakby czegoś szukała. Dłoń niczego nie znalazła i wróciła na swoje pierwotne miejsce. Po krótkiej chwili Shatle przytuliła się obiema rękami i jeszcze bardziej zwinęła się do pozycji embrionalnej. Oczy, na smutnej twarzy, się otworzyły. Shatle wstała i zaczęła się ubierać. Postanowiłem wrócić do swojego pokoju zanim mnie nakryje.
Czego ona szukała... kogo? Mnie? Liczyła że wejdę jej do łóżka? Nie... Przecież kiedy ja chciałem to mnie odtrącała... Nie wiem... kolejne pytanie bez odpowiedzi.
<<>>>
Wstałam jak zwykle, po zwykłej nocy i jak zwykle zaczęłam się ubierać by móc jak zwykle iść pobiegać, kiedy usłyszałam lekki i cichutki szelest w pokoju Jamesa. "Hidi?" pomyślałam "co to?" i uzyskałam odpowiedź "James. Wczoraj nie chciałaś żebym ci przeszkadzała..." (ja)"On mnie podglądał całą noc? Dopiero teraz?" (Hidi)"No... też tak uważam..." (ja)"przecież to James Bond! Co on taki mało ciekawski..."
<<>>>
Cały dzień był spokojny. Był jak zwykle. Shatle pomimo nie przespanej nocy nie wydawała się być ani trochę senna. Zbliżała się godzina bankietu. Kiedy podszedłem do Shatle ona zaczęła:
-No co mi chcesz powiedzieć?
- Ja?
- Tak ty. Masz mi coś od EmMy przekazać.
- Skąd ty to wiesz?
- To że o dziwo ona z tobą nie rozmawia, to nie znaczy, że ja nie mogę...
- Aha. Za godzinę muszę wyjść na bankiet. Będziesz musiała zostać tu sama...
- Kto do mnie przyjedzie?
- Nikt...
- Sorry, ale nie wierzę.
- Czemu? Przecież nie pierwszy raz zostaniesz sama. Na Leftwood...
- Na Leftwood Street miałam 2 ochroniarzy. Tak, tego dnia co po mnie przyjechałeś też miałam. So... kto do mnie przyjdzie?
- Nikt.
Uśmiechnęła się.
- Ok. Ustalmy że ci wierzę... no i?
- I tyle. Chciałbym cię jeszcze prosić abyś nigdzie stąd nie wychodziła.
- Ok. Idź się ubierać a ja w tym czasie muszę sobie poważnie porozmawiać z EmMą...
<<>>>
- Co do jasnej cholery ma to znaczyć?!
- Witaj Shatle? Co u ciebie? - powiedziała spokojnie M.
- Co to ma być?!
- Spokojnie. Jak już ci wczoraj mówiłam to prawda. Nikogo nie będzie. Możesz mnie sprawdzić czy nie kłamię. Będziesz sama. Dlatego błagam cię nigdzie nie wychodź i nie rób nic głupiego...
Pi-pi-pi-pi... rozłączyłam się, wciąż nie dowierzając co się dzisiaj stanie...
<<>>>
Tuż przed wyjściem ustawiłem kamerę na drzwi wyjściowe i wszystkie okna. Teraz już miałem pewność że nigdzie nie ucieknie.
[...]
Od razu po misji wróciłem do apartamentu. Pobity i dosyć zakrwawiony wszedłem do przedpokoju... a co to? Zamiast spokojnej i lekkiej muzyczki usłyszałem to, a Shatle nigdzie nie było. Zanim zdążyłem wejść do jej pokoju, złapały mnie za koszulę 2 silne ręce i wciągnęły do kuchni. Popchnęły mnie na krzesło. Tuż koło mnie, na stole, zobaczyłem przewrócony kieliszek, butelkę wina, krew i nóż wbity bardzo głęboko w stół. Zdziwiony i przerażony odwróciłem głowę w kierunku ów silnych rąk. Oniemiałem...
- Siedź i się nie ruszaj... - powiedziała Shatle w bardzo ubogim stroju. Jedyną osobą w tym pomieszczeniu (po za mną) była ona.
- Co tu się stało?
- Tu? A co się miało stać?
- ...
- Buy the way... poznaj Hidi.
W tym momencie stało się coś niezwykłego. Ściana podzieliła się na równe kwadraty, które zaczynały się obracać. Wcześniej kremowa farba, była teraz kawałkiem metalu. Ściana zaczynała być pokryta coraz bardziej metalem. Ze zmechanizowanej ściany, wysunął się robot o kształcie ręki.
- Witaj James. -wydobył się dźwięk z małych głośniczków - Miło że wreszcie zostaliśmy sobie przedstawieni. Mów mi Hidi.
- Kto to?
- Hidi - powiedziała jakby pijana Shatle - robot.
- Wy, zwykłe i proste człowieki mówicie jeszcze na to "sztuczna inteligencja".. ale ja sztuczna nie jestem...
- Hidi daj mi zimny nóż.
W tym momencie jeden metalowy kwadrat wysunął się. Okazał się być szufladą. Shatle wyciągnęła z niej nóż i podeszła o mnie. Stojąc tuż przede mną, przyłożyła mi nóż do mojej rany na czole. Nóż miał chyba -50stopni Celsjusza.
- Ciiii... wiem że boli... nie narzekaj marudo... - mówiła lekko śmiejąc się z tego co mówi. Zaszyła mi rany i bardzo profesjonalnie mnie opatrzyła.
Wyszedłem na misję. Na kilka godzin. Kiedy wróciłem wszystko się zmieniło. Większość rzeczy, o których mi Lucas opowiadał, zaczęło się sprawdzać. Była jakby szczęśliwa, jakby pijana... Miała bardzo dużą gestykulację. Jak wcześniej mówiła wszystko z ponurą i lekceważącą ironią, teraz wydawała się być szalona, szczęśliwa, wulgarna... nie wiem jak to nazwać... Spokojne utwory (jazz, symfonie, itp) zamieniły się na rap, pop, techno, dubstep i inne tego typu piosenki. Pastelowe sweterki, seksowne sukienki i cieniutkie apaszki zamieniły się na bardzo seksowne i ubogie ubrania - krótkie jeansy i baardzo króciutka bluzeczka.
Shatle mi wytłumaczyła czym dokładnie jest Hidi i np. opowiedziała mi o tym iż Hidi jest włączona bez przerwy i to że jest wszędzie: w kuchni, sypialni, na korytarzu, ale też w łazience i toalecie. Hidi jest wyposażona w narzędzia tortur, kamery, czytniki, noktowizory i wiele, wiele, wiele innych. To kiedy się myłem, Hidi widziała. Jak się jeszcze potem dowiedziałem to nagrywała. Jest na Leftwood Street i we wszystkich jej domach (oczywiście to zmusiło mnie do zadania pytania "A ile tych domów jest?" i na odpowiedź dostałem "dużo") i w wielu, wielu innych miejscach. Dowiedziałem się jeszcze że Hidi jest w sumie bardzo dużym i ogromnym wirusem. Nie ma miejsca, jakiego nie była by w stanie zhakować.
Do końca urlopu Shatle zachowywała się tak jak ją zastałem - była pijana i wulgarna.
<<>>>
Powrócili z urlopu, a razem z nimi stara, moja ukochana Shatle.
%%%%%%%%%%
Yo!
Z dużym opóźnieniem, ale jest. Wiem że długi, ale wcześniej sobie obiecałam że cały urlop zmieszczę w dwóch postach... to przez przypadek poprzedni był krótki :P
Mam nadzieję że się miło czytało. Zachęcam do komentowania i zadawania pytań. To bardzo motywuje :)
Nie śpię i żegnam.
~CiaoOOOoOOOOOOOoo <3
Wasza Zuzu
~ Audycja zawiera lokowanie produktów
- "Wilków"?
- Kogo? - znów się uśmiechnęła - a.. tak.. "WILKÓW"... byliśmy źli i robiliśmy złe rzeczy. Pewnego dnia zemdlałam a nikt z ... "wilków" tego nie zauważył. Zostałam znaleziona przez policję. Wsadzali mnie do kicia, uciekałam, próbowali mnie zabić, nie wychodziło im... itd. Oczywiście moi przyjaciele sobie zwiali z domu a wszystkie tajne szyfry i skrytki, itp zniknęły... Raz policja złapała mnie i dała mi do wyboru. "Masz dobry talent więc byli byśmy zaszczyceni gdybyś mogła stać się jedną nas" "Śmierć albo my". Jak myślisz co wybrałam?
- Policję?
- Ty se chyba żartujesz... Jasne że nie! Właśnie mnie uraziłeś... No na logikę... należałam do najgorszych, najtrudniejszych do znalezienia, najokrutniejszych z wszystkich grup gangsterskich. Byłam jak najbardziej przeciw policji. I ty myślisz że tak o bym sobie stchórzyła i wybrała gliny? NIE. Wybrałam śmierć. Jak w jakimś komiksie z broni wyskoczyła chorągiewka z napisem "PIF PAF", po zobaczeniu tego usłyszałam coś w stylu "Sorry nie obchodzi nas twoje zdanie i tak będziesz jedną z nas". Dopiero po tych słowach skindzioliłam. Potem znaleźli emulsję, ogarnęli że działa na mnie, tylko na mnie.
- Wybacz że przerwę, ale co czujesz podczas bycia w emulsji?
- Wchodząc w stan? ból, duszę się, jest mi zimno a za chwilę gorąco, czuję jakby mi odrywano kończyny, tracę w nich czucie, nic nie widzę, znów się duszę, czuję jakby mi się skóra kurczyła, pękała. Potem jak mrugnięcie oczu, już wychodzę ze stanu. Wszystko co czułam jakby się sprawdzało. Jestem słaba, a skóra, która mi już wcześniej pękła zaczyna krwawić. Wracając do tematu... Potem mnie wsadzali, wyciągali... nie potrafili się ogarnąć... skomplikowane, zawiłe i nieprzyjemne. Zbyt krótko się znamy abyś wszystko wiedział. Kiedyś mnie wypuścili ze słoika i zaprowadzili do pewnej sali. W środku czekał na mnie nowy dyrektor CIA. W życiu kolesia nie widziałam ale trochę mi świata umknęło przez emulsję. Napisaliśmy dłuuugi, dłuuugi kontrakt. Było tam napisane na przykład: "wykonam ileś tam set tysięcy misji", "odbędę 5 lat za biurkiem", "wczepią mi mikrofon, słuchawkę" , itd. W zamian moje winy zostaną odkupione, ja będę wolna a "wilkom" dadzą spokój. To tylko drobna część warunków. Poszłam na tą operację. Wczepili mi co mieli ale jakiś koleś, któremu kiedyś tam zamordowałam córkę zaczął się mną bawić. Sprawdzał na przykład jak się moje ciało zachowa z bąbelkiem powietrza w moim krwiobiegu, a może pozmienia mi właściwości żołądka... ta... można by wymieniać i wymieniać... dalej.... spędziłam te cholerne 5 lat za biurkiem. Potem 2 lata w terenie z ochroniarzami i innymi ścierwami... aż w końcu trafiłam na moją pierwszą misję. Pierwszą mam na myśli samodzielną i oficjalną. Poszłam sobie, odwaliłam pół roboty, spotkałam ciebie i wróciłam do słoika. Resztę historii znasz. Coś jeszcze chciałbyś wiedzieć?
- "broń 103"?
- 2 lata w terenie. Byłam ich tajną bronią. Wiedziałam wszystko.... no 99% o przestępcach, gangsterach, ich technikach oraz o sposobach zwalczania ich. Oczywiście to że byłam ich "bronią" to nie znaczy że chętnie pomagałam. 103 to po prostu kolejny numer tajnej broni. Numer 100 ma emulsja, słoik i te durne bazuki.
- To niekulturalnie, ale muszę spytać: 004? Jakie wspomnienia.
- Wspomnienia? Nieciekawe i niefajne. Na razie tylko tyle ci mogę powiedzieć. Teraz ty... A! i jeszcze jedno. Muszę cię zmartwić. Jeżeli chodzi o twoją misję co do "wilków", to niestety ale będziesz musiał przekazać EmMie, że misja zakończyła się niepowodzeniem. Ale wracając...
-Jakiej misji? - zapytałem, po czym ona się zaśmiała.
- Oj... to my się chyba nie znamy. Mnie jest ... hm... bardzo,bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo trudno okłamać . Kontynuuj.
Po tej jakże ciekawej rozmowie Shatle poszła się myć. Wszystko było jak zwykle... po za jedną rzeczą...
<<>>>
James poszedł się myć. Czy dałam mu wyraźnie znać o tym, że nie pisnę ani słowa o nich? Hmmm... No nic. Zadzwoniła EmMa.
- Shatle?
- Hai?
- Jak się czujesz? Dba on o ciebie?
- Moje samopoczucie? W miarę ok. Bywało gorzej... chociaż super świetnie nie jest. On? Ok. Tylko ma z tym mały problem.
- Jaki?
- Ktoś, nie powiem kto, kazał mu ze mnie wyciągnąć informacje na temat "wilków".
- Powiedział ci?
-Czy ty wiesz co i o kim to powiedziałaś?! James jest mądrym, porządnym i TAJNYM agentem. Nie pracuje pierwszy tydzień. Oczywiście że mi nie powiedział. Domyśliłam się. To jest typowe w twoim stylu. Cały ten urlop jest w twoim stylu. No... ale w każdym razie. Do rzeczy.
- Zadzwoniłam do ciebie aby się dowiedzieć co u ciebie. Ale... przy okazji. Jutro James przekaże ci ważną informację. Możesz teraz sprawdzić czy nie kłamię. Hidi to samo. To co on powie to będzie najszczersza prawda.
- Ok.
- Jak ze sweap night?
- Było wczoraj ale wszystko ok. James się nawet nie obudził..No nic. Muszę kończyć. James już się wymył.
Nalałam sobie napój do kieliszka i spojrzałam za okno. James już chyba poszedł spać. Ok. Mogę zacząć...
<<>>>
Dzisiaj nie poszedłem spać o tej godzinie co zwykle. Postanowiłem że zobaczę co ona tak długo robi. Przez godzinę wciąż świeciło się światło. Potem przeszła się po apartamencie i zaczęła gasić wszystkie światła. Weszła do mojego pokoju. Zamknąłem oczy i udawałem że śpię. Shatle uchyliła okno i stanęła tuż przed krzesłem na którym miałem powieszony garnitur. Przykucnęła i obydwiema rękami chwyciła moje ubranie. Powąchała, przytuliła, spojrzała na mnie i pod nosem powiedziała "James". Wstała i wyszła. Potem była cisza. Po 2 godzinach postanowiłem się przejść po domu. Wstałem najciszej jak się tylko dało i wyszedłem z pokoju. Korytarz był ciemny i pusty. Doszedłem do kuchni. Również była pusta, ale światło księżycowe, które wpadało do kuchni przez okno rozjaśniało pokój. Skierowałem się ku sypialni Shatle. Całe szczęście, że w ostatnim momencie się zatrzymałem. Zobaczyłem Shatle, która siedziała na parapecie i wpatrywała się w okno. Postanowiłem nic nie mówić. Shatle przez całą noc nie spała. Jedyne co robiła to zmieniała pozycję z siedzącej na stojącą i odwrotnie. Dopiero ok. godziny 3.30 weszła do łóżka. Kolejną rzeczą, która mnie zdziwiła było to że... Shatle sama spała na dwuosobowym łóżku, ale leżała na nim jakby robiła miejsce dla kogoś... leżała z brzegu... jedyne co wykraczało poza jej połowę łózka była jej ręka. O 4.40 znów pojawił się jakiś ruch. Ręka, która leżała koło poduszki po "nie jej stronie" się zwinęła w zamkniętą pięść. Następnie dłoń się rozluźniła i zaczęła machać ręką po prześcieradle i pod kołdrą jakby czegoś szukała. Dłoń niczego nie znalazła i wróciła na swoje pierwotne miejsce. Po krótkiej chwili Shatle przytuliła się obiema rękami i jeszcze bardziej zwinęła się do pozycji embrionalnej. Oczy, na smutnej twarzy, się otworzyły. Shatle wstała i zaczęła się ubierać. Postanowiłem wrócić do swojego pokoju zanim mnie nakryje.
Czego ona szukała... kogo? Mnie? Liczyła że wejdę jej do łóżka? Nie... Przecież kiedy ja chciałem to mnie odtrącała... Nie wiem... kolejne pytanie bez odpowiedzi.
<<>>>
Wstałam jak zwykle, po zwykłej nocy i jak zwykle zaczęłam się ubierać by móc jak zwykle iść pobiegać, kiedy usłyszałam lekki i cichutki szelest w pokoju Jamesa. "Hidi?" pomyślałam "co to?" i uzyskałam odpowiedź "James. Wczoraj nie chciałaś żebym ci przeszkadzała..." (ja)"On mnie podglądał całą noc? Dopiero teraz?" (Hidi)"No... też tak uważam..." (ja)"przecież to James Bond! Co on taki mało ciekawski..."
<<>>>
Cały dzień był spokojny. Był jak zwykle. Shatle pomimo nie przespanej nocy nie wydawała się być ani trochę senna. Zbliżała się godzina bankietu. Kiedy podszedłem do Shatle ona zaczęła:
-No co mi chcesz powiedzieć?
- Ja?
- Tak ty. Masz mi coś od EmMy przekazać.
- Skąd ty to wiesz?
- To że o dziwo ona z tobą nie rozmawia, to nie znaczy, że ja nie mogę...
- Aha. Za godzinę muszę wyjść na bankiet. Będziesz musiała zostać tu sama...
- Kto do mnie przyjedzie?
- Nikt...
- Sorry, ale nie wierzę.
- Czemu? Przecież nie pierwszy raz zostaniesz sama. Na Leftwood...
- Na Leftwood Street miałam 2 ochroniarzy. Tak, tego dnia co po mnie przyjechałeś też miałam. So... kto do mnie przyjdzie?
- Nikt.
Uśmiechnęła się.
- Ok. Ustalmy że ci wierzę... no i?
- I tyle. Chciałbym cię jeszcze prosić abyś nigdzie stąd nie wychodziła.
- Ok. Idź się ubierać a ja w tym czasie muszę sobie poważnie porozmawiać z EmMą...
<<>>>
- Co do jasnej cholery ma to znaczyć?!
- Witaj Shatle? Co u ciebie? - powiedziała spokojnie M.
- Co to ma być?!
- Spokojnie. Jak już ci wczoraj mówiłam to prawda. Nikogo nie będzie. Możesz mnie sprawdzić czy nie kłamię. Będziesz sama. Dlatego błagam cię nigdzie nie wychodź i nie rób nic głupiego...
Pi-pi-pi-pi... rozłączyłam się, wciąż nie dowierzając co się dzisiaj stanie...
<<>>>
Tuż przed wyjściem ustawiłem kamerę na drzwi wyjściowe i wszystkie okna. Teraz już miałem pewność że nigdzie nie ucieknie.
[...]
Od razu po misji wróciłem do apartamentu. Pobity i dosyć zakrwawiony wszedłem do przedpokoju... a co to? Zamiast spokojnej i lekkiej muzyczki usłyszałem to, a Shatle nigdzie nie było. Zanim zdążyłem wejść do jej pokoju, złapały mnie za koszulę 2 silne ręce i wciągnęły do kuchni. Popchnęły mnie na krzesło. Tuż koło mnie, na stole, zobaczyłem przewrócony kieliszek, butelkę wina, krew i nóż wbity bardzo głęboko w stół. Zdziwiony i przerażony odwróciłem głowę w kierunku ów silnych rąk. Oniemiałem...
- Siedź i się nie ruszaj... - powiedziała Shatle w bardzo ubogim stroju. Jedyną osobą w tym pomieszczeniu (po za mną) była ona.
- Co tu się stało?
- Tu? A co się miało stać?
- ...
- Buy the way... poznaj Hidi.
W tym momencie stało się coś niezwykłego. Ściana podzieliła się na równe kwadraty, które zaczynały się obracać. Wcześniej kremowa farba, była teraz kawałkiem metalu. Ściana zaczynała być pokryta coraz bardziej metalem. Ze zmechanizowanej ściany, wysunął się robot o kształcie ręki.
- Witaj James. -wydobył się dźwięk z małych głośniczków - Miło że wreszcie zostaliśmy sobie przedstawieni. Mów mi Hidi.
- Kto to?
- Hidi - powiedziała jakby pijana Shatle - robot.
- Wy, zwykłe i proste człowieki mówicie jeszcze na to "sztuczna inteligencja".. ale ja sztuczna nie jestem...
- Hidi daj mi zimny nóż.
W tym momencie jeden metalowy kwadrat wysunął się. Okazał się być szufladą. Shatle wyciągnęła z niej nóż i podeszła o mnie. Stojąc tuż przede mną, przyłożyła mi nóż do mojej rany na czole. Nóż miał chyba -50stopni Celsjusza.
- Ciiii... wiem że boli... nie narzekaj marudo... - mówiła lekko śmiejąc się z tego co mówi. Zaszyła mi rany i bardzo profesjonalnie mnie opatrzyła.
Wyszedłem na misję. Na kilka godzin. Kiedy wróciłem wszystko się zmieniło. Większość rzeczy, o których mi Lucas opowiadał, zaczęło się sprawdzać. Była jakby szczęśliwa, jakby pijana... Miała bardzo dużą gestykulację. Jak wcześniej mówiła wszystko z ponurą i lekceważącą ironią, teraz wydawała się być szalona, szczęśliwa, wulgarna... nie wiem jak to nazwać... Spokojne utwory (jazz, symfonie, itp) zamieniły się na rap, pop, techno, dubstep i inne tego typu piosenki. Pastelowe sweterki, seksowne sukienki i cieniutkie apaszki zamieniły się na bardzo seksowne i ubogie ubrania - krótkie jeansy i baardzo króciutka bluzeczka.
Shatle mi wytłumaczyła czym dokładnie jest Hidi i np. opowiedziała mi o tym iż Hidi jest włączona bez przerwy i to że jest wszędzie: w kuchni, sypialni, na korytarzu, ale też w łazience i toalecie. Hidi jest wyposażona w narzędzia tortur, kamery, czytniki, noktowizory i wiele, wiele, wiele innych. To kiedy się myłem, Hidi widziała. Jak się jeszcze potem dowiedziałem to nagrywała. Jest na Leftwood Street i we wszystkich jej domach (oczywiście to zmusiło mnie do zadania pytania "A ile tych domów jest?" i na odpowiedź dostałem "dużo") i w wielu, wielu innych miejscach. Dowiedziałem się jeszcze że Hidi jest w sumie bardzo dużym i ogromnym wirusem. Nie ma miejsca, jakiego nie była by w stanie zhakować.
Do końca urlopu Shatle zachowywała się tak jak ją zastałem - była pijana i wulgarna.
<<>>>
Powrócili z urlopu, a razem z nimi stara, moja ukochana Shatle.
%%%%%%%%%%
Yo!
Z dużym opóźnieniem, ale jest. Wiem że długi, ale wcześniej sobie obiecałam że cały urlop zmieszczę w dwóch postach... to przez przypadek poprzedni był krótki :P
Mam nadzieję że się miło czytało. Zachęcam do komentowania i zadawania pytań. To bardzo motywuje :)
Nie śpię i żegnam.
~CiaoOOOoOOOOOOOoo <3
Wasza Zuzu
~ Audycja zawiera lokowanie produktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz