Listopad, godzina 5:00, Oxford, apartament Ellen
Obudził mnie SMS. Ściągnąłem z
siebie smukłe udo i wstałem. Ubrałem się, poprawiłem fryzurę i
zapiąłem swój zegarek. Wychodząc, zostałem namiętnie pocałowany
przez Ellen. Wszedłem do auta i czym prędzej ruszyłem na Leftwood.
Na dworze było coraz jaśniej. Niebo przykrywała gruba warstwa
deszczowych chmur. Nie dzwoniłem na domofon, tylko od razu wbiegłem
do środka. Miałem się spotkać z Shatle, aby porozmawiać.
Prywatnie. Bez żadnego chowania się i innych podsłuchów. Bez M.
Dotknąłem klamki, która zeskanowała moją dłoń i drzwi się
otworzyły. Pokój Shatle był zamknięty, a wszystkie pozostałe
otwarte. Miałem wrażenie, jakby gościnny się pomniejszył, ale
mogło to być spowodowane tym, że nie było mnie tu od dawna. Z
tego co pamiętałem to nigdy się nie zamykała. Nawet na noc. Hidi
za nic nie chciała mnie wpuścić. Już chciałem się zamachnąć
kiedy usłyszałem ruch za drzwiami. Wycofałem się do sypialni, w
której zwykle spałem. Shatle weszła do łazienki. Miałem czas się
rozejrzeć. Pokój Shatle był faktycznie większy. Zamiast małego
pojedynczego łóżka było teraz duże podwójne. Nie przyglądnąłem
się dokładniej ponieważ tuż koło mnie leżał stos teczek z
napisem „CSI do spalenia” wymieszanych z czarnymi teczkami „CSI
bardzo tajne”. Usiadłem i otworzyłem pierwszą teczkę.
AKT ZGONU
Shatle Piria
Wiek: 20 lat
Pochodzenie: Polska
Stan cywilny: panna
Wzrost: 185cm
Przyczyna śmierci: rak
płuc
Z każdą kolejną kartką coraz mniej
zaczynałem rozumieć.
AKT ZGONU
Pierce Bartender
Wiek: 3 lata
Pochodzenie: Szkocja
Stan cywilny: kawaler
Wzrost: 96m
Przyczyna śmierci:
zagłodzenie przez handlarzy dziećmi
W drugiej teczce znalazłem szczegółowy
opis na czym polega dokładnie rola 004 oraz 007. Z tego co zdążyłem
przeczytać, każdy agent musi zmienić swoje imię, nazwisko oraz
wizerunek. W przypadku 004 było to bardzo obojętne, w
przeciwieństwie do 007 u którego było konkretnie powiedziane, że
ma to być James Bond. Zaraz za tym były kartki ze zmianą danych
personalnych. Shatle Piria zmieniła na Shatle Piria a Pierce
Bartender na James Bond.
To znaczyło, że nie jestem pierwszy.
tłumaczyło, dlaczego Shatle tak a nie inaczej zareagowała kiedy
dowiedziała się, że tamtego już nie ma. Dalej były wzajemne
oceny pracowników: „niezwykle sprawny” oraz „giętka”.
Zdjęcia z misji na których idealnie współpracowali, uzupełniali
się… Kochali się. To pewne. Ale czy coś więcej… Zauważyłem jeszcze teczkę bardzo podobną do tej, którą paliła Shatle w
siedzibie. „Rana kłuta pleców w okolicach mostka” zaznaczone
flamastrem na kartce słowa rzuciły mi się w oczy.
- Teraz już wiesz.- powiedziała
poważna, stojąca tuż za mną Shatle.
- Nie do końca jestem pewny co
dokładnie. Nie jestem pierwszym 007?
- Szóstym.
- A ty znałaś…?
- Z tobą? Trzech.- w tym momencie
usiadła na łóżku.
- W jaki sposób się zmieniali?
- Śmierć to za nich robiła.
- Ile znałaś tego… ostatniego?
- Pierce’a? Za długo. Ile ty
zdążyłeś się o nim dowiedzieć?
- Według dokumentów został porwany i
tam zmarł. Potem w wieku 20 lat dołączył do CSI. Co przez ten
czas robił nie wiem. Pracował jako 007 pod nazwiskiem Bond i chyba
się z tobą zaprzyjaźnił.
- Dobrze wiesz, że było znacznie
więcej. – to mówiąc pierwszy raz tego dnia się do mnie
uśmiechnęła.
- Kochałaś go.
- Więcej…
- Kochałaś się z nim.
- Teczka prywatna M. Tuż za tobą.
Biała.
Odwróciłem się i wziąłem ów
teczkę do ręki.
- Otwórz.-powiedziała zachęcająco.
W środku zobaczyłem małą, białą,
ozdobną kartkę. Widniał na niej finezyjny, złoty napis
„Zaproszenie na ślub”. Zatkało mnie. Spojrzałem na datę.
Osiem lat temu.
- By-byłaś jego żoną?
- Nie. Nic więcej nie wiesz?
- Tylko tyle.
- Poznałam go w strip klubie. Ja byłam
tam zwykłą kelnerką a on prawie zwykłym klientem. Ponieważ już
kiedyś pracowałam w CSI zauważyłam, że coś się święci.
Obserwował trzech typków z mafii. Zrozumiałam, że jest on po tej
„dobrej” stronie. Ostrzegłam go, że przed nimi i kiedy
zobaczyłam, że nie odpuszcza dałam mu rady jak ich podejść i nie
ucierpieć przy okazji. Tydzień później wychodząc z pracy
zobaczyłam go pod drzwiami. Podziękował mi za rady i zaczął się
wypytywać o to dokładnie kim jestem. Rozmowa zakończyła się w
łóżku. Nie dałam powiedzieć o sobie za dużo póki on nie
powiedział mi co nie co o sobie. Przez przypadek dowiedział się za
dużo.
- O?
- o tych… no… Wilkach. Mógł
wrócić do Londynu, do M i jej wszystko wygadać. A wiesz co zrobił?
- Kochał się z tobą dalej?
- T-teeeż… wrócił do Londynu i
słuch po nim zaginął. Idziesz się przejść?- to mówiąc wstała
i zaczęła się ubierać.
Lekka mżawka powoli ustawała. Teraz
było tylko szaro i ponuro. Szła sobie bardzo powolnym tempem przed
siebie. Po chwili nie wytrzymałem i zapytałem:
- Byłaś jego żoną czy nie?
- Nie. Daj mi kontynuować. W ciągu
dnia tańczyłam, gotowałam i byłam najzwyklejszą panią domu, w
nocy byłam najzwyklejszą kelnerką w strip klubie, kolejnego dnia
napadałam na bank. Pewnego razu zasłabłam. Nikt z wilków nie
zauważył i najnormalniej w świecie uciekli, myśląc, że ja robię
dokładnie to samo. Kiedy znalazła mnie policja, było już za
późno. Według naszej zasady po takiej sytuacji kontakt miał się
urwać. I tak się również stało. Kiedy obudziłam się skrępowana
w siedzibie CIA zrozumiałam, że to koniec z wilkami. Policja
zaczęła mnie torturować i przesłuchiwać. Jak już pewnie
zdążyłeś zauważyć nie za dużo ze mnie wyciągnęli. Żeby nie
powiedzieć, że nic. Wsadzali mnie do więzienia. Tu uwaga, spoiler,
z każdego uciekałam. Raz będąc na wolności spacerowałam sobie po górach.
Wpadłam do jaskini. Ugrzęzła mi noga w czymś. Napierdalała mnie
masakrycznie. Automatycznie schyliłam się i złapałam się za
kostkę. W tym momencie zaczęły mnie dłonie i kolano napierdalać.
Nie, nie… może złego słowa użyłam… nakurwiać… o tak…
tego szukałam. Padłam z bólu. Tyle pamiętam gór. Sekundę po tym
kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jestem w CIA. Pod prysznicem.
Przeszłam masę długich, nudnych i męczących badań. Wpadłam.
Mieli na mnie broń. Okazało się, że nie było mnie cały, okrągły
rok. CIA miało na mnie broń, którą była zwykła przeźroczysta
maź, emulsja. Jak się później okazało działa tylko na mnie.
Zabrali tony tego ścierwa z góry i zapakowali mnie do słoika
takiego jak zdążyłeś już wcześniej zauważyć. Potem jakiś
dureń stwierdził, że jak mnie uwolni to będę jego złotą rybką
i spełnię jego życzenia. Pierdoła nie miała pojęcia, że mnie
to nakurwia więc jak pomyślał, tak zrobił. W nagrodę go zabiłam.
I uciekłam. Miałam zamiar unikać gór i cieszyć się wolnością.
Ułożyć sobie życie… cokolwiek. Niestety. Miałam pecha. Tego
samego dnia co mnie uwolnił, zaginęła Tajna agentka 004. Moja
następczyni. Diana Stone. Oczywiście debile stwierdzili, że to ja
ją porwałam. – po tych słowach usiadła na całkowicie mokrej
ławce. I ja się dosiadłem.- W hinduskich wierzeniach, po śmierci,
jest tak, że na ile jesteś bogaty na tyle długo palą twoje ciało.
Potem wrzucają je do rzeki z masą rożnych wieńców. Płynęłam
sobie spokojnie łódeczką i na rzece zauważyłam lekko
przyrumienione ciało Diany. Porobiłam w cholerę zdjęć i
upewniłam się, że nikt nigdy więcej jej nie zobaczy. Wróciłam
do Domu i zaczęło się robienie peruk, masek, historii... Chciałam
wrócić. Móc normalnie jeść, pić, żyć. Dowiedziałam się,
czym dokładnie się zajmowała, co lubiła... wszystko. Pojechałam
do Londynu i nagle agentka 004 powróciła z bardzo realistycznej
podróży. Takie przynajmniej starałam się na nich zrobić wrażenie
(i się udało). James kiedy ją zobaczył, musiał koniecznie ją
przywitać jego powitalnym obrzędem. Kiedy zaczęliśmy się
rozbierać ściągnęłam maskę. Poznał mnie. Tym razem mi nie
uciekł. Jeździłam z nim na każdą misję. Było wspaniale... do
czasu...
Zawiał mocniejszy wiatr. Drzewa
zaczęły się uginać, to w jedną to w drugą stronę. Shatle
wstała i rozejrzała się dookoła siebie. Wzięła głęboki
oddech. Usiadła po turecku tuż koło kałuży.
- Co się potem stało?
- Miłość rozkwitnęła. Oświadczył
mi się. Zaplanowaliśmy ślub. Rozesłaliśmy zaproszenia...
- A co w tym złego?
- Zaproszenie również wysłaliśmy do
EmMy, która już od jakiegoś czasu zaczęła coś podejrzewać.
Dzień przed ślubem musieliśmy go odwołać z powodu niejakiej
misji. On by się tak zachował, Diana i ja. Nie było w tym żadnego
udawania... z naszej strony. Przed wyjazdem na misję, jak co rano
zaczęliśmy się ubierać. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby
nie antyterroryści wbiegający przez okna, drzwi i ściany. Punkt
dla nich - byłam bez peruki i maski. Aby nie wkopać i jego, zaczęłam
krzyczeć jak to bardzo go nienawidzę i co ja mu nie zrobię jak go
zobaczę znowu. Potem był słoik. Kto znowu mnie wyciągnął? A...
Jakiś nawiedzony dyrektor CIA. Stwierdził, że całkiem sprawdziłam
się jako tajny agent. Jak chcę to potrafię. Napisaliśmy wspólnie
umowę. Przeszłam masę długaśnych, bolesnych i nudnych operacji.
Potem 6 lat za biurkiem. Pół roku misji z obstawą i moja pierwsza
100% samodzielna misja - bal. Tam Ciebie poznałam. Przedstawiłeś
się. To znaczyło, że Pierce odszedł. Pytanie brzmi czy z tego
świata, czy odszedł bo tak. Szukałam wszędzie. Wybierałam
miejsce na mapie i starając się myśleć jak on i starałam się odgadnąć gdzie
jest. Hidi mi w tym pomagała, ale bez skutków. EmMa powiedziała mi
tylko gdzie się zatrzymał po odejściu, chociaż znając go to
mieliśmy pewność, że nigdy więcej się tam nie pojawi. Miesiąc
temu EmMa poinformowała mnie o jego śmierci. Trzy dni temu byłam
poinformowana, że to było zabójstwo.
- Kto?
- Konkretnie ja... byłam podejrzana.
- To po to było to spotkanie i
ukrywanie się.
- Yeap.
- Wiadomo już kto to, tak naprawdę?
- Taaak...
- Czyli?
Zadzwonił telefon. Shatle wstała i
błyskawicznie odebrała telefon. Mówiła bardzo poważnym i smutnym
tonem. Po chwili rozłączyła się i zaczęła iść w kierunku
domu. Dogoniłem ją i powtórzyłem pytanie.
- Czyli?
- Debile z CIA napisali,
że zginęłam. Byłam w słoiku i NIKT nie miał zamiaru mnie
wypuszczać. Położył się na telegrafie z ów informacją i
popełnił samobójstwo. Jutro lecimy do Waszyngtonu odebrać ciało
a za 2 dni pogrzeb.
Godzinę później zadzwoniła Agentka
M.
- Tu 007...
- Pilnuj jej jak oka w głowie.
Słyszałeś historię o Romeo i Julii. Pilnuj jej bardziej niż
zwykle. Ona na pewno będzie chciała się zabić. Znam ją. Nie
dopuść do tego.
%%%%%%%%%%
Yo!
Dziesiąty post na rok trwania bloga!!! <3
Z tej okazji chciałam Wam wszystkim podziękować za miłe komentarze i tak chętne czytanie...i wgl.
KOCHAM WAS <3
~CiaoOOOoOOOOOOOoo <3
Wasza Zuzu
~ Audycja zawiera lokowanie produktów
Wasza Zuzu
~ Audycja zawiera lokowanie produktów
Nominuję cię do Liebster Blog Award! Pytania znajdziesz na moim blogu: http://przypadki-torisa.blogspot.com/2015/07/jak-gwiazdy-one-shot.html (pod fanfikiem). Pozdrawiam, Milka.
OdpowiedzUsuń